-
O najbardziej skomplikowanym Read-a-thonie na jaki trafiłam. W którym wezmę udział.
Read-a-thony są popularne od zawsze, w końcu każdy z nas ma stosik do przeczytania (czy też mont everest wstydu). Czasami biorę w nich udział, bo to dobry sposób na przeczytanie konkretnych książek. A że od kilku tygodni czytanie idzie mi bardzo opornie, dodatkowa motywacja się przyda. Do tego O.W.L. Read-a-thon opiera się na Harrym Potterze i jest przepięknie zrobiony. Serio, obejrzyjcie zalinkowany poniżej filmik i sprawdźcie przygotowane przez Autorkę materiały. Całość wymaga nieco więcej zachodów niż przeciętny read-a-thon, bo mamy dwuetapowy wybór wyzwań, ale jest dość intuicyjna. A skoro życie towarzyskie w kwietniu nie będzie zbyt ożywione, dlaczego nie poczuć się jak Hermiona i nie zdać kilkunastu SUMów? Są też…
-
O tym, że wcale nie muszę być Newtonem
No i może gdybym nie miała na głowie nic poza odkryciem grawitacji, może by mi się udało. Ale muszę jeszcze dopilnować by mieć czyste skarpetki na zmianę i zakupów na najbliższe dni. Przydałoby się też utrzymać mieszkanie na jakimś poziomie czystości. O stresie związanym z wirusem nawet nie wspominam. Być może sir Isaac na stres reagował wzrostem produktywności. Ja reaguję przemożną chęcią zwinięcia się w kulkę i zapadnięcia w sen. A zamiast pełnego idei umysłu mam kawałek waty, dla którego wymyślenie obiadu to już szczyt kreatywności. Powoli robi się lepiej, ale dzięki wszystkim Alpaka wydłużyła okres nadsyłania im opowiadań. Bo w zeszłym tygodniu nie miałam głowy ani do pisania ani…
-
Za dużo grzybów w barszczu
No więc nie wiem co zrobić z tą książką. Mimo tego, że wydawca i liczne w treści odwołania do Agathy Christie i Morderstw w Midsomer sugerują, że to cozy mystery, Martwy sezon Anety Jadowskiej nie pasuje do tego gatunku. Jest czymś wpół drogi między nim a skandynawskimi kryminałami społecznymi, z mocnym skrętem w stronę powieści obyczajowych. Niestety, te trzy połówki nie kleją się w satysfakcjonującą całość. Na początek, Martwy sezon jest wręcz cudownie wciągający i świetnie się czyta. Gawędziarski styl Autorki (po tylu książkach ciężko uznać to za przegadanie) czasami mnie nużył, tak jak powtórzenia, ale połknęłam książkę w niecałą dobę. Mamy tu wątek kryminalny, romansowy i obyczajowy. Brakuje motywu…
-
A czasami pomysł rozkwita niespodziewanie i można coś z nim zrobić
No więc skończyłam pierwszą rzecz w 2020. Opowiadanie miało służyć tylko rozpisaniu się i żeby zacząć skorzystałam z writing prompt (czy jest na to jakaś ładna polska nazwa? Zahaczka fabularna?), ale podoba mi się na tyle, że je zredaguję. Czy pisanie postaci niebinarnej było trudne? Nie, pisało mi się Robin tak samo jak innych bohaterów. I jak przy innych musiałam się pilnować, żeby używać odpowiednich końcówek (kiedy jestem zmęczona automatycznie piszę wszystkich w rodzaju żeńskim). Być może wszystko zrobiłam źle i Robin jest potworkiem, ale spróbowałam. Tak, jestem z siebie dumna. Opowiadanie (roboczy tytuł W poszukiwaniu zaginionego kotka) jest prostą historią urban fantasy. Bo jako osoba cisgender nie powinnam pisać…
-
O miesiącu, w którym czytałam romanse
Z pewnym zdumieniem odkryłam, że w lutym udało mi się przeczytać sześć książek. Zdumienie tym większe, że pierwszą z nich skończyłam dwunastego lutego, więc właściwie w połowie miesiąca. I poza tą pierwszą książką, wszystkie były romansami. Wyjątkiem jest Not your sidekick by C.B. Lee. Powieść podobno jest YA, ale zarówno konstrukcja fabuły jak i bohaterów sugerowałaby bardziej middle grade. W czym absolutnie nie ma nic złego, middle grade też zasługuję na fajną opowieść o super bohaterach, ale czytelnicy mogą być skonfudowani. NYS jest książką dość wyjątkową ze względu na reprezentację LGBTQ+. I to taką przez wszystkie literki właściwie! Na pewno wrócę do serii, zwłaszcza że audiobooki są na Storytel. Poza…